2020-09-11
O kwestii wyboru i zmiany
Nic nie musisz. Możesz nawet przestać oddychać, tyle, że wszystko ma swoje konsekwencje. Pozytywne, negatywne i neutralne, przy czym segregacja w tym zakresie jest bardzo indywidualna. Warto się rozejrzeć w swoim otoczeniu i priorytetach w sposób świadomy i poczuć, co Ciebie uwiera, z czego chcesz zrezygnować i czy się na to zdecydujesz.
Organicznie nienawidzę roboty bez sensu. Sensu, który widzę i czuję ja – indywidualnie. Zgodnego z moimi wartościami. Odbiera mi motywację, energię i zapał. Wypala. Stąd moim ulubionym sentymentalnie punktem na “liście managera” było zawsze i jest “eliminuj”. Czyli określanie tego czym się ja lub nawet cały mój zespół, zajmować nie będziemy. Czy to jest łatwe? Nie zawsze. Dla mnie wiąże się bezpośrednio z zarządzaniem ryzykiem i wymaga rozważenia – “co się może wydarzyć, jeśli tego nie zrobię/bimy”. I zaakceptowania takiego ryzyka. Znalezienia w sobie tolerancji na takie ryzyko. Poczucia – “tak – biorę za to odpowiedzialność i godzę się z ew. konsekwencjami”.
Od wielu lat obserwuję jak napiera na nas medialnie i w otoczeniu bezpośrednim wizja “celu”. “Znajdź swój cel”, “Osiągnij swój cel”, “Zrób wszystko, aby dojść do celu”, “Nie odpuszczaj”, “Możesz wszystko”. Czasem mam wrażenie, że “cywilizacja sukcesu” chciałaby, aby już w przedszkolu, najdalej podstawówce, no ostatecznie w liceum (!), człowiek wiedział “czego chce” i do tego aktywnie i konsekwentnie dążył. To się zdarza. Niezmiernie rzadko, zwłaszcza jeśli jest autentyczne, bo częściej bywa odzwierciedleniem presji środowiska, np. niezaspokojonych ambicji rodziców. Poznałam wiele wspaniałych osób, które, m.in. w wyniku takich zewnętrznych oczekiwań odczuwają frustrację czy wyrzuty sumienia, bo nie są pewne co chciałyby robić, lub nie mają jednoznacznej pasji życiowej, czy też wykonują pracę niezgodną z wieloletnim wykształceniem i traktują to jako porażkę z automatu.
Kilka lat temu, szykując się do zawodowej zmiany, nie widziałam mojej dalszej drogi. Z różnych względów zupełnie nie wiedziałam co chcę robić. Dałam sobie prawo do tego, żeby nie wiedzieć, choć byłam daleko, oj daleko od podstawówki i liceum. Zaczęłam od mojej ulubionej listy “eliminuj”. Czego nie chcę robić zawodowo zupełnie, a czego mniej? Co chcę “olać”. Gdzie nie chcę pracować? Z kim nie chcę pracować (tak, tak – to też!). Rozważyłam ryzyko – na co mogę sobie “pozwolić” bez naruszenia różnych istotnych dla mnie wartości np. bezpieczeństwa finansowego mojej rodziny. Co i jak mogę zrobić, aby takie ryzyko mitygować? Czy mam w sobie przestrzeń na “okres przejściowy” w tej zmianie? Na czym mógłby on polegać?
Jeśli czujesz, że potrzebujesz zmiany, proszę pamiętaj:
- Nie musisz od razu wiedzieć jak ma wyglądać Twoja rzeczywistość, np. nowy zawód, po zmianie. To jest w porządku, że nie wiesz.
- Zmiana nie musi być natychmiastowa i od razu docelowa – możesz ją rozłożyć na kilka miesięcy lub nawet lat, fazować, zmieniać harmonogram – i nie jest to “porażka”, tylko Twoja indywidualna droga w zmianie.
- Zmiana może zacząć się od tego, czego nie chcesz, i nie musisz od razu wiedzieć jednoznacznie czego chcesz.
- Początkiem / fazą zmiany, może być nie robienie czegoś lub nie pracowanie gdzieś/z kimś.
- Odpowiedź na pytanie – po co chcesz czegoś nie robić – może być wartościowa na drodze rozwoju.
- Celem, równie dobrym jak, a czasem i lepszym niż: “za 3 lata chcę być dyrektorem operacyjnym w branży FMCG”, może być rozeznanie się w swojej rzeczywistości i wartościach, i osiągnięcie wyższej samoświadomości w zakresie tego co Tobie przeszkadza i czego nie chcesz.
- Twoje wartości, priorytety z zainteresowania mogą się zmieniać w ciągu życia lub w toku zmiany i to też jest ok.
I nigdy nie daj sobie wmówić, że na zmiany jest za późno. Nie wierz w to, że “po 30tce, 40tce, 50tce nie da się nic nowego nauczyć”, albo “nie zmienia się zawodu”. Nawet jeśli jesteś świetna/świetny w tym co aktualnie robisz, ale z jakiś względów źle się z tym czujesz – zasługujesz na to, aby dać sobie przestrzeń do zmiany na swój sposób i tak jak Ty o tym zadecydujesz.